Wiadomości astronomiczne z internetu
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Jak powstał Księżyc?
2025-05-09. Autor:
Bogdan Frymorgen
Próbki skał księżycowych, sprowadzone na Ziemię przez chińską misję kosmiczną, trafiły do Wielkiej Brytanii, gdzie zostaną poddane badaniom. Naukowcy mają nadzieję, że analiza tych materiałów pozwoli odpowiedzieć na fundamentalne pytania dotyczące genezy Księżyca.
Wewnątrz mikroskopijnych ziaren pyłu mogą kryć się dowody potwierdzające teorię, według której nasz naturalny satelita powstał w wyniku zderzenia Ziemi z planetą wielkości Marsa około 4,5 miliarda lat temu.
Niewielki pojemnik z tym cennym pyłem został wypożyczony brytyjskim naukowcom do przeprowadzenia zaawansowanych analiz. Profesor Mahesh Anand, jedyny badacz w Wielkiej Brytanii, który otrzymał ten niezwykle rzadki materiał, opisuje go jako "cenniejszy niż złoto".
Po zmieleniu i naświetleniu laserami zespół profesora Ananda zamierza zgłębić tajemnice formowania się Księżyca oraz wczesnych lat naszej planety.
Otrzymane przez niego próbki zostały pobrane podczas chińskiej misji kosmicznej Chang'e 5 w 2020 roku. Ramię księżycowego robota wwierciło się w powierzchnię Księżyca, pobierając 2 kilogramy materiału, który następnie powrócił na Ziemię. Było to pierwsze udane pobranie próbek z Księżyca od czasu radzieckiej misji w 1976 roku, co znacząco umocniło pozycję Chin w trwającym obecnie wyścigu kosmicznym.
Profesor Mahesh Anand osobiście udał się do Pekinu, a następnie przywiózł cenny pojemnik do Wielkiej Brytanii w swoim bagażu podręcznym. Obecnie próbki znajdują się w bezpiecznym sejfie. W laboratorium zostaną one podgrzane do temperatury 1400 stopni Celsjusza, co umożliwi wydobycie z nich węgla, azotu i gazów szlachetnych.
Profesor Anand, który wcześniej pracował już z próbkami z misji Apollo, podkreśla, że te chińskie otwierają nowe perspektywy w odkryciach naukowych. Jego zespół ma rok na zakończenie badań, które prawdopodobnie doprowadzą do zużycia analizowanych próbek.
Księżyc /Shutterstock
https://www.rmf24.pl/nauka/news-jak-pow ... Id,7962555
2025-05-09. Autor:
Bogdan Frymorgen
Próbki skał księżycowych, sprowadzone na Ziemię przez chińską misję kosmiczną, trafiły do Wielkiej Brytanii, gdzie zostaną poddane badaniom. Naukowcy mają nadzieję, że analiza tych materiałów pozwoli odpowiedzieć na fundamentalne pytania dotyczące genezy Księżyca.
Wewnątrz mikroskopijnych ziaren pyłu mogą kryć się dowody potwierdzające teorię, według której nasz naturalny satelita powstał w wyniku zderzenia Ziemi z planetą wielkości Marsa około 4,5 miliarda lat temu.
Niewielki pojemnik z tym cennym pyłem został wypożyczony brytyjskim naukowcom do przeprowadzenia zaawansowanych analiz. Profesor Mahesh Anand, jedyny badacz w Wielkiej Brytanii, który otrzymał ten niezwykle rzadki materiał, opisuje go jako "cenniejszy niż złoto".
Po zmieleniu i naświetleniu laserami zespół profesora Ananda zamierza zgłębić tajemnice formowania się Księżyca oraz wczesnych lat naszej planety.
Otrzymane przez niego próbki zostały pobrane podczas chińskiej misji kosmicznej Chang'e 5 w 2020 roku. Ramię księżycowego robota wwierciło się w powierzchnię Księżyca, pobierając 2 kilogramy materiału, który następnie powrócił na Ziemię. Było to pierwsze udane pobranie próbek z Księżyca od czasu radzieckiej misji w 1976 roku, co znacząco umocniło pozycję Chin w trwającym obecnie wyścigu kosmicznym.
Profesor Mahesh Anand osobiście udał się do Pekinu, a następnie przywiózł cenny pojemnik do Wielkiej Brytanii w swoim bagażu podręcznym. Obecnie próbki znajdują się w bezpiecznym sejfie. W laboratorium zostaną one podgrzane do temperatury 1400 stopni Celsjusza, co umożliwi wydobycie z nich węgla, azotu i gazów szlachetnych.
Profesor Anand, który wcześniej pracował już z próbkami z misji Apollo, podkreśla, że te chińskie otwierają nowe perspektywy w odkryciach naukowych. Jego zespół ma rok na zakończenie badań, które prawdopodobnie doprowadzą do zużycia analizowanych próbek.
Księżyc /Shutterstock
https://www.rmf24.pl/nauka/news-jak-pow ... Id,7962555
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Sonda zaczęła wysyłać dziwne sygnały na Ziemię. Co się dzieje?
2025-05-10.
Sonda Voyager 1, będąca najdalej wysłanym przez człowieka obiektem kosmicznym, zaczęła nadawać nietypowe sygnały, które zaniepokoiły naukowców. Zamiast czytelnych danych naukowych i inżynieryjnych, sonda przesyłała powtarzający się ciąg zer i jedynek, określany jako "cyfrowy bełkot". Co się stało?
Problemy z sondą Voyager 1 zaczęły się w listopadzie 2023 roku. Zostały one powiązane z systemem danych lotu (FDS), a dokładniej z uszkodzonym modułem pamięci w jednym z trzech komputerów pokładowych. Usterka ta uniemożliwiła prawidłowe przesyłanie informacji, co stanowiło poważne wyzwanie dla zespołu misji, zważywszy na ogromną odległość sondy od Ziemi.
W marcu 2024 roku inżynierowie NASA podjęli próbę rozwiązania problemu, wysyłając do Voyagera 1 polecenie typu "poke", które miało aktywować różne sekwencje oprogramowania w celu zdiagnozowania usterki. W odpowiedzi sonda przesłała sygnał różniący się od wcześniejszych, co dało nadzieję na przełom.
NASA naprawiła sondę Voyager 1
Dzięki analizie danych przez sieć Deep Space Network (DSN) udało się ustalić, że problem leży w uszkodzonym module pamięci FDS. To odkrycie pozwoliło zespołowi zaplanować dalsze kroki w celu przywrócenia funkcjonalności sondy.
20 kwietnia 2024 roku NASA ogłosiła sukces, po raz pierwszy od pięciu miesięcy Voyager 1 przesłał czytelne dane o stanie swoich systemów. Inżynierowie zidentyfikowali uszkodzony fragment pamięci i rozpoczęli przenoszenie kluczowych części kodu FDS do innych obszarów pamięci sondy.
Proces ten był niezwykle skomplikowany, ponieważ każda komenda i odpowiedź zajmowały około 45 godzin z powodu odległości 24 miliardów kilometrów dzielącej sondę od Ziemi. Mimo tych trudności, starania przyniosły efekty, przywracając częściową komunikację.
Do czerwca 2024 roku NASA poinformowała, że Voyager 1 w pełni wznowił przesyłanie danych naukowych ze wszystkich czterech działających instrumentów, w tym magnetometru, czujnika cząstek naładowanych, miernika promieniowania kosmicznego i detektora plazmy.
Niezwykłe osiągnięcie w dziejach ludzkości
Osiągnięcie to było niezwykłe, biorąc pod uwagę wiek sondy, która ma niemal 47 lat, a także fakt, że jej sprzęt i oprogramowanie pochodzą z lat 70. ubiegłego wieku. Sukces ten podkreśla nie tylko trwałość Voyagera, ale także determinację zespołu, który musiał zmierzyć się z brakiem dokumentacji i odejściem wielu oryginalnych inżynierów misji.
Naprawa była wyzwaniem także z powodu malejącej mocy generatorów radioizotopowych (RTG), które zasilają sondę, tracąc około 4 watów rocznie. To ograniczenie energetyczne zmusza inżynierów do precyzyjnego zarządzania systemami Voyagera.
Ponadto odległość sondy sprawia, że komunikacja jest powolna, a każda decyzja wymaga ogromnej cierpliwości. Mimo tych przeszkód, Voyager 1, który opuścił heliosferę w 2012 roku i znajduje się w przestrzeni międzygwiezdnej, nadal dostarcza unikalnych danych o kosmosie, znacznie przekraczając oczekiwania swojej pierwotnej misji badania Jowisza i Saturna.
Przewiduje się, że Voyager 1 będzie w stanie przesyłać dane jeszcze przez kilka, aż zasilanie RTG stanie się niewystarczające. Po tym czasie sonda stanie się milczącym posłańcem ludzkości, dryfującym w kosmosie z złotą płytą zawierającą informacje o Ziemi.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA
Artystyczna wizja sondy Voyager 1. Fot. NASA.
Ed Stone, jeden z projektantów sondy Voyager 1, na tle swojego dzieła. Fot. NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/20 ... ie-dzieje/
2025-05-10.
Sonda Voyager 1, będąca najdalej wysłanym przez człowieka obiektem kosmicznym, zaczęła nadawać nietypowe sygnały, które zaniepokoiły naukowców. Zamiast czytelnych danych naukowych i inżynieryjnych, sonda przesyłała powtarzający się ciąg zer i jedynek, określany jako "cyfrowy bełkot". Co się stało?
Problemy z sondą Voyager 1 zaczęły się w listopadzie 2023 roku. Zostały one powiązane z systemem danych lotu (FDS), a dokładniej z uszkodzonym modułem pamięci w jednym z trzech komputerów pokładowych. Usterka ta uniemożliwiła prawidłowe przesyłanie informacji, co stanowiło poważne wyzwanie dla zespołu misji, zważywszy na ogromną odległość sondy od Ziemi.
W marcu 2024 roku inżynierowie NASA podjęli próbę rozwiązania problemu, wysyłając do Voyagera 1 polecenie typu "poke", które miało aktywować różne sekwencje oprogramowania w celu zdiagnozowania usterki. W odpowiedzi sonda przesłała sygnał różniący się od wcześniejszych, co dało nadzieję na przełom.
NASA naprawiła sondę Voyager 1
Dzięki analizie danych przez sieć Deep Space Network (DSN) udało się ustalić, że problem leży w uszkodzonym module pamięci FDS. To odkrycie pozwoliło zespołowi zaplanować dalsze kroki w celu przywrócenia funkcjonalności sondy.
20 kwietnia 2024 roku NASA ogłosiła sukces, po raz pierwszy od pięciu miesięcy Voyager 1 przesłał czytelne dane o stanie swoich systemów. Inżynierowie zidentyfikowali uszkodzony fragment pamięci i rozpoczęli przenoszenie kluczowych części kodu FDS do innych obszarów pamięci sondy.
Proces ten był niezwykle skomplikowany, ponieważ każda komenda i odpowiedź zajmowały około 45 godzin z powodu odległości 24 miliardów kilometrów dzielącej sondę od Ziemi. Mimo tych trudności, starania przyniosły efekty, przywracając częściową komunikację.
Do czerwca 2024 roku NASA poinformowała, że Voyager 1 w pełni wznowił przesyłanie danych naukowych ze wszystkich czterech działających instrumentów, w tym magnetometru, czujnika cząstek naładowanych, miernika promieniowania kosmicznego i detektora plazmy.
Niezwykłe osiągnięcie w dziejach ludzkości
Osiągnięcie to było niezwykłe, biorąc pod uwagę wiek sondy, która ma niemal 47 lat, a także fakt, że jej sprzęt i oprogramowanie pochodzą z lat 70. ubiegłego wieku. Sukces ten podkreśla nie tylko trwałość Voyagera, ale także determinację zespołu, który musiał zmierzyć się z brakiem dokumentacji i odejściem wielu oryginalnych inżynierów misji.
Naprawa była wyzwaniem także z powodu malejącej mocy generatorów radioizotopowych (RTG), które zasilają sondę, tracąc około 4 watów rocznie. To ograniczenie energetyczne zmusza inżynierów do precyzyjnego zarządzania systemami Voyagera.
Ponadto odległość sondy sprawia, że komunikacja jest powolna, a każda decyzja wymaga ogromnej cierpliwości. Mimo tych przeszkód, Voyager 1, który opuścił heliosferę w 2012 roku i znajduje się w przestrzeni międzygwiezdnej, nadal dostarcza unikalnych danych o kosmosie, znacznie przekraczając oczekiwania swojej pierwotnej misji badania Jowisza i Saturna.
Przewiduje się, że Voyager 1 będzie w stanie przesyłać dane jeszcze przez kilka, aż zasilanie RTG stanie się niewystarczające. Po tym czasie sonda stanie się milczącym posłańcem ludzkości, dryfującym w kosmosie z złotą płytą zawierającą informacje o Ziemi.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA
Artystyczna wizja sondy Voyager 1. Fot. NASA.
Ed Stone, jeden z projektantów sondy Voyager 1, na tle swojego dzieła. Fot. NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/20 ... ie-dzieje/
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Deorbitacja Kosmos 482
2025-05-10. Krzysztof Kanawka
Koniec wielu dekad krążenia wokół Ziemi.
Nieudana radziecka misja na Wenus zakończyła się w dniu 10 maja deorbitacją w atmosferze Ziemi.
Start misji Kosmos 482 nastąpił 31 marca 1972 roku. Celem tej misji była planeta Wenus – pojazd miał lądownik ze spadochronem. Jednakże, pojazdowi nie udało się wejść na trajektorię transferową od Ziemi do Wenus – pojazd pozostał na eliptycznej orbicie wokół naszej planety. Łącznie wykryto cztery obiekty, z których dwa zeszły z orbity 1972 i 1978 roku.
Jednym z obiektów, który przez kolejne dekady pozostał na orbicie wokół Ziemi był lądownik wenusjański. Z uwagi na konstrukcję tego lądownika było niemal pewne, że obiekt bez problemu przejdzie przez atmosferę naszej planety. Lądownik miał masę prawie 500 kg. Potencjalny niekontrolowany impakt tego lądownika mógłby wyrządzić szkody w miejscy uderzenia.
Kilka ostatnich orbit Kosmosa 482 przechodziło nad Polską. W dniu 8 maja 2025 z danych europejskiego konsorcjum EU-SST przewidywano deorbitację na 10 maja, około godziny 04:02 CEST, z niepewnością rzędu plus minus 13 godzin. W tym czasie Kosmos 482 dwa razy przelatywał nad Polską – po raz pierwszy pomiędzy 06:40 a 06:42 CEST, a po raz drugi pomiędzy 08:11 a 08:13 CEST. Z kolei inny model, opracowany przez niderlandzki TU Delft, sugerował deorbitację 10 maja około 09:34 CEST, z niepewnością rzędu 10 i pół godziny.
Ostatecznie doszło do deorbitacji z dala od dużych miast, w dniu 10 maja, pomiędzy godziną 08:04 CEST a 09:32 CEST. Europejska Agencja Kosmiczna na podstawie własnych wyliczeń wskazuje, że deorbitacja nastąpiła o godzinie 08:16 CEST (plus minus 22 minuty). Z kolei rosyjska agencja Roskosmos wskazywała na godzinę 08:24 CEST, zaś jedna z komercyjnych firm wskazała na godzinę 08:29 CEST. Te godziny sugerują deorbitację nad Oceanem Indyjskim.
Prawdopodobnie w najbliższych dniach dojdzie do doprecyzowania momentu deorbitacji. Być może Kosmos 482 został uchwycony na satelitach obserwacji Ziemi podczas wchodzenia w atmosferę.
Dyskusja o deorbitacji Kosmosa 482 na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2025/05/deorbitacja-kosmos-482/
2025-05-10. Krzysztof Kanawka
Koniec wielu dekad krążenia wokół Ziemi.
Nieudana radziecka misja na Wenus zakończyła się w dniu 10 maja deorbitacją w atmosferze Ziemi.
Start misji Kosmos 482 nastąpił 31 marca 1972 roku. Celem tej misji była planeta Wenus – pojazd miał lądownik ze spadochronem. Jednakże, pojazdowi nie udało się wejść na trajektorię transferową od Ziemi do Wenus – pojazd pozostał na eliptycznej orbicie wokół naszej planety. Łącznie wykryto cztery obiekty, z których dwa zeszły z orbity 1972 i 1978 roku.
Jednym z obiektów, który przez kolejne dekady pozostał na orbicie wokół Ziemi był lądownik wenusjański. Z uwagi na konstrukcję tego lądownika było niemal pewne, że obiekt bez problemu przejdzie przez atmosferę naszej planety. Lądownik miał masę prawie 500 kg. Potencjalny niekontrolowany impakt tego lądownika mógłby wyrządzić szkody w miejscy uderzenia.
Kilka ostatnich orbit Kosmosa 482 przechodziło nad Polską. W dniu 8 maja 2025 z danych europejskiego konsorcjum EU-SST przewidywano deorbitację na 10 maja, około godziny 04:02 CEST, z niepewnością rzędu plus minus 13 godzin. W tym czasie Kosmos 482 dwa razy przelatywał nad Polską – po raz pierwszy pomiędzy 06:40 a 06:42 CEST, a po raz drugi pomiędzy 08:11 a 08:13 CEST. Z kolei inny model, opracowany przez niderlandzki TU Delft, sugerował deorbitację 10 maja około 09:34 CEST, z niepewnością rzędu 10 i pół godziny.
Ostatecznie doszło do deorbitacji z dala od dużych miast, w dniu 10 maja, pomiędzy godziną 08:04 CEST a 09:32 CEST. Europejska Agencja Kosmiczna na podstawie własnych wyliczeń wskazuje, że deorbitacja nastąpiła o godzinie 08:16 CEST (plus minus 22 minuty). Z kolei rosyjska agencja Roskosmos wskazywała na godzinę 08:24 CEST, zaś jedna z komercyjnych firm wskazała na godzinę 08:29 CEST. Te godziny sugerują deorbitację nad Oceanem Indyjskim.
Prawdopodobnie w najbliższych dniach dojdzie do doprecyzowania momentu deorbitacji. Być może Kosmos 482 został uchwycony na satelitach obserwacji Ziemi podczas wchodzenia w atmosferę.
Dyskusja o deorbitacji Kosmosa 482 na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2025/05/deorbitacja-kosmos-482/
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Japoński pojazd do misji na Księżycu. Ujawniono założenia projektu
2025-05-10. Wojciech Kaczanowski
Japończycy zaprezentowali nowe założenia pojazdu księżycowego Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują państwowa agencja kosmiczna JAXA oraz koncern Toyota. Platforma powinna trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
W grudniu 2024 r. JAXA opublikowała dokument prezentujący wstępne założenia misji pojazdu oraz jego spodziewane zdolności. Pressurized Rover, jak nazywa go agencja kosmiczna (Lunar Cruiser według nomenklatury firmy Toyota), umożliwi astronautom przemierzanie powierzchni Księżyca bez założonego, hełmu dzięki kabinie ciśnieniowej dla pasażerów. Prace nad pojazdem trwają od 2019 r., a pierwszy egzemplarza ma trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
Japoński pojazd w służbie nauki
JAXA przedstawiła spodziewane zdolności pojazdu w grudniu 2024 r., zaznaczając jednocześnie, że dane i koncepcja mogą ulec zmianie wraz z rozwojem projektu. Żywotność Pressurized Rover oszacowano na 10 lat, a za obszar poruszania uznano południowy biegun Księżyca.
Środek transportu może być wykorzystywany bezzałogowo oraz z dwoma astronautami w kabinie ciśnieniowej. W drugim przypadku wskazuje się na możliwość przeprowadzenia 1 misji rocznie, trwającej do 31 dni ziemskich.
Astronauci będą mogli osiągnąć łączny dystans 26 km dziennie, poruszając się z prędkością 15 km/h. W sytuacji oddalenia się pojazdem od lądownika (safe haven) na więcej niż 10 km niezbędne będzie dołączenie do misji awaryjnego pojazdu LTV (Lunar Terrain Vehicle), który wymaga od astronautów skafandra wraz hełmem.
Pomimo braku informacji na temat rozmiarów pojazdu, dysponujemy danymi ujawnionymi jeszcze w 2019 r. - 6 metrów długości, 5,2 metra szerokości i 3,8 metra wysokości. Pressurized Rover będzie wyposażony w baterię litowo-jonową do przemierzania i magazynowania energii, której czas ładowania szacuje się na 16 godzin.
JAXA opublikowała zarys przykładowej misji załogowej. Z ziemskiej doby 8 godzin zostanie przeznaczone na przejazd lub działania poza pojazdem (3 razy/tydzień), natomiast 16 godzin na ładowanie baterii przy pomocy rozłożenia paneli słonecznych. Podczas pobytu poza pojazdem kabina pozostanie w warunkach próżni kosmicznej.
Misje załogowe będą trwały do 31 dni. Po około 14 dniach nadejdzie noc księżycowa, a wraz z nią ekstremalnie niska temperatura. JAXA zakłada, aby przez 36 godzin nocy astronauci wykonywali badanie próbek, a następnie przemieszczali się w miejsca, na które padają promienie Słońca. Podczas nocy Pressurized Rover będzie korzystał z wodorowych ogniw paliwowych do wytwarzania energii. Po zakończeniu misji załoga zajmie się wymianą ładunków cargo, dostarczonych przez lądownik.
Założenia na misje bezzałogowe są nieco inne. Po jednej dobie składającej się z 8 godzin eksploracji i 16 godzin ładowania baterii, kolejny dzień będzie poświęcony w całości na pozyskiwanie energii. Po 14 dniach nastąpi noc księżycowa, podczas której przez pierwsze dni Pressurized Rover będzie zmieniał lokalizację, natomiast maksymalnie 8 dni pozostanie w trybie standby, do zakończenia nocy. Minimalny okres trwania misji bezzałogowej to 333 dni.
Pojazd od JAXA i Toyota będzie w stanie przewozić instrumenty naukowe i eksperymenty zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Dodatkowo przewiduje się segment na przechowanie próbek badawczych. Nie wyklucza się wyposażenia w mechaniczne ramię.
Udział Japonii w programie Artemis
Pressurized Rover/Lunar Cruiser to część japońskiego wkładu w międzynarodowy program Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Księżycu i zbudowanie tam stałej placówki badawczej. Ponadto Japonia i Stany Zjednoczone zawarły w kwietniu 2024 r. kluczowe porozumienie, które gwarantuje dwóm japońskim astronautom lądowanie na Księżycu.
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują japońska agencja kosmiczna JAXA oraz Toyota.
Autor. JAXA/TOYOTA
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser z rozłożonymi panelami słonecznymi do pozyskania energii i ładowania baterii.
Autor. JAXA/Toyota
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover.
Autor. JAXA/Toyota
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/so ... a-projektu
2025-05-10. Wojciech Kaczanowski
Japończycy zaprezentowali nowe założenia pojazdu księżycowego Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują państwowa agencja kosmiczna JAXA oraz koncern Toyota. Platforma powinna trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
W grudniu 2024 r. JAXA opublikowała dokument prezentujący wstępne założenia misji pojazdu oraz jego spodziewane zdolności. Pressurized Rover, jak nazywa go agencja kosmiczna (Lunar Cruiser według nomenklatury firmy Toyota), umożliwi astronautom przemierzanie powierzchni Księżyca bez założonego, hełmu dzięki kabinie ciśnieniowej dla pasażerów. Prace nad pojazdem trwają od 2019 r., a pierwszy egzemplarza ma trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
Japoński pojazd w służbie nauki
JAXA przedstawiła spodziewane zdolności pojazdu w grudniu 2024 r., zaznaczając jednocześnie, że dane i koncepcja mogą ulec zmianie wraz z rozwojem projektu. Żywotność Pressurized Rover oszacowano na 10 lat, a za obszar poruszania uznano południowy biegun Księżyca.
Środek transportu może być wykorzystywany bezzałogowo oraz z dwoma astronautami w kabinie ciśnieniowej. W drugim przypadku wskazuje się na możliwość przeprowadzenia 1 misji rocznie, trwającej do 31 dni ziemskich.
Astronauci będą mogli osiągnąć łączny dystans 26 km dziennie, poruszając się z prędkością 15 km/h. W sytuacji oddalenia się pojazdem od lądownika (safe haven) na więcej niż 10 km niezbędne będzie dołączenie do misji awaryjnego pojazdu LTV (Lunar Terrain Vehicle), który wymaga od astronautów skafandra wraz hełmem.
Pomimo braku informacji na temat rozmiarów pojazdu, dysponujemy danymi ujawnionymi jeszcze w 2019 r. - 6 metrów długości, 5,2 metra szerokości i 3,8 metra wysokości. Pressurized Rover będzie wyposażony w baterię litowo-jonową do przemierzania i magazynowania energii, której czas ładowania szacuje się na 16 godzin.
JAXA opublikowała zarys przykładowej misji załogowej. Z ziemskiej doby 8 godzin zostanie przeznaczone na przejazd lub działania poza pojazdem (3 razy/tydzień), natomiast 16 godzin na ładowanie baterii przy pomocy rozłożenia paneli słonecznych. Podczas pobytu poza pojazdem kabina pozostanie w warunkach próżni kosmicznej.
Misje załogowe będą trwały do 31 dni. Po około 14 dniach nadejdzie noc księżycowa, a wraz z nią ekstremalnie niska temperatura. JAXA zakłada, aby przez 36 godzin nocy astronauci wykonywali badanie próbek, a następnie przemieszczali się w miejsca, na które padają promienie Słońca. Podczas nocy Pressurized Rover będzie korzystał z wodorowych ogniw paliwowych do wytwarzania energii. Po zakończeniu misji załoga zajmie się wymianą ładunków cargo, dostarczonych przez lądownik.
Założenia na misje bezzałogowe są nieco inne. Po jednej dobie składającej się z 8 godzin eksploracji i 16 godzin ładowania baterii, kolejny dzień będzie poświęcony w całości na pozyskiwanie energii. Po 14 dniach nastąpi noc księżycowa, podczas której przez pierwsze dni Pressurized Rover będzie zmieniał lokalizację, natomiast maksymalnie 8 dni pozostanie w trybie standby, do zakończenia nocy. Minimalny okres trwania misji bezzałogowej to 333 dni.
Pojazd od JAXA i Toyota będzie w stanie przewozić instrumenty naukowe i eksperymenty zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Dodatkowo przewiduje się segment na przechowanie próbek badawczych. Nie wyklucza się wyposażenia w mechaniczne ramię.
Udział Japonii w programie Artemis
Pressurized Rover/Lunar Cruiser to część japońskiego wkładu w międzynarodowy program Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Księżycu i zbudowanie tam stałej placówki badawczej. Ponadto Japonia i Stany Zjednoczone zawarły w kwietniu 2024 r. kluczowe porozumienie, które gwarantuje dwóm japońskim astronautom lądowanie na Księżycu.
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują japońska agencja kosmiczna JAXA oraz Toyota.
Autor. JAXA/TOYOTA
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser z rozłożonymi panelami słonecznymi do pozyskania energii i ładowania baterii.
Autor. JAXA/Toyota
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover.
Autor. JAXA/Toyota
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/so ... a-projektu
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Mgławica planetarna NGC 1514 w obiektywie teleskopu Jamesa Webba
2025-05-10. Zuzanna Karasek
Mgławica planetarna NGC 1514, położona około 1500 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Byka, jest badana przez astronomów od końca XVIII wieku. Pierwszym z nich był jej odkrywca, William Herschel. Jego próby rozdzielenia na pojedyncze gwiazdy w obrębie jednej gromady tego, co zobaczył, się nie powiodły – był to pierwszy obiekt na niebie wyglądający na naprawdę zachmurzony. Badacz zapisał to w 1790 roku.
Obecnie obraz mgławicy jest znacznie wyraźniejszy. Przyczyniły się do tego dane w podczerwieni pochodzące z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, za pomocą którego zostało wykonane zdjęcie obiektu (widoczne poniżej). Okazało się, że jego pierścienie, możliwe do zobaczenia jedynie w świetle podczerwonym, przypominają ułożone w splątane wzory „rozmyte” skupiska. Natomiast sieć bardziej wyraźnych otworów znajdująca się w pobliżu centralnych gwiazd, ukazuje miejsce przebicia się szybszej materii.
Mike Ressler, naukowiec i badacz pracujący nad MIRI (Mid-Infrared Instrument) Webba w położonym w południowej Kalifornii Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA, przyznał, że przed pojawieniem się teleskopu Webba niemożliwe było nie tylko zaobserwowanie wspomnianej materii w sposób tak wyraźny, ale przede wszystkim dostrzeżenie jej większej części. To właśnie Ressler odkrył w 2010 roku pierścienie wokół NGC 1514 poprzez zbadanie obrazu z WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer).
„Dzięki danym z MIRI możemy teraz dokładnie analizować burzliwą naturę tej mgławicy”, stwierdził.
W centrum mgławicy znajdują się dwie gwiazdy, które w obserwacji Webba postrzegane są jako jedna, podkreślone lśniącymi pikami dyfrakcyjnymi i zakryte pomarańczowym łukiem pyłu. Podążają one po wydłużonej, wąskiej dziewięcioletniej orbicie.
W 2017 roku David Jones, naukowiec w Instytucie Astrofizyki na Wyspach Kanaryjskich, udowodnił, że w środku mgławicy znajduje się podwójny układ gwiazd. Jedna z nich niegdyś była kilka razy bardziej masywna od Słońca i to właśnie ona w największym stopniu przyczyniła się do stworzenia tego widoku. Według astronoma gwiazda zwiększała swoją objętość podczas ewolucji, odrzucając jednocześnie warstwy pyłu i gazu w postaci gęstego i bardzo powolnego wiatru gwiazdowego. Po wydaleniu swoich zewnętrznych warstw zostawiła po sobie jedynie gorące, zwarte jądro. Jest teraz białym karłem, dlatego jej wiatry gwiazdowe przyspieszyły i osłabły. Mogło to spowodować zgromadzenie materiału w formie cienkich powłok.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba należący do NASA wykonał najdokładniejszy do tej pory obraz mgławicy planetarnej NGC 1514 dzięki swoim unikalnym obserwacjom w średniej podczerwieni. Webb ukazuje jej pierścienie jako misterne skupiska pyłu. Łatwiej jest również zobaczyć otwory wycięte w centralnym jasnoróżowym obszarze.
Według obserwacji Webba mgławica jest nachylona pod kątem 60 stopni, co sprawia, że wygląda jak puszka, z której wylewa się płyn. Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że kształt NGC 1514 ma wygląd klepsydry z odciętymi końcami. Śladów zwężonej „talii” można się doszukiwać w pobliżu prawego dolnego i lewego górnego rogu – tam pył tworzy płytkie smugi w kształcie litery „V” i jest koloru pomarańczowego.
Jones wyjaśnia, co mogło się przyczynić do uformowania takich konturów:
„Podczas gdy gwiazda była w szczytowym momencie utraty materii, jej towarzysz mógł się do niej bardzo mocno zbliżyć”.
Dodał również, że skutkiem takiego spotkania może być powstawanie niespodziewanych kształtów i utworzenie pierścieni zamiast sfery.
Najlepiej zauważalne są kontury NGC 1514, jednak warto też wspomnieć o części trójwymiarowego kształtu klepsydry, jaką są jej „boki”. Mowa tu o półprzezroczystych, przyćmionych pomarańczowych chmurach między jej pierścieniami. Stanowią one ciało mgławicy.
Dwa obrazy NGC 1514 w podczerwieni. Po lewej obserwacja z Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE) od NASA. Po prawej bardziej dopracowany obraz z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba NASA.
Dwa wspomniane wcześniej pierścienie wydają się bardziej rozproszone u góry po prawej i u dołu po lewej ze względu na to, że w obserwacjach Webba oświetlone są nierównomiernie. Wyglądają też na nierówne lub rozmyte. Według Resslera w ich skład wchodzą głównie bardzo małe ziarna pyłu.
„Kiedy te ziarna uderza światło ultrafioletowe pochodzące z białego karła, nagrzewają się bardzo nieznacznie, co naszym zdaniem sprawia, że są wystarczająco ciepłe, aby zostać wykryte przez Webba w średniej podczerwieni”, mówi.
Co ciekawe, oprócz pyłu teleskop wykrył w różowym, grudkowatym środku obecność tlenu, głównie na krawędziach otworów bądź pęcherzyków.
Ponadto w innych mgławicach planetarnych powszechnie występują związki takie jak przypominające dym policykliczne węglowodory aromatyczne, węgiel oraz jego bardziej złożone wersje. W NGC 1514 jednak żadnego z nich nie wykryto. Wydzielona materia wymieszała się w orbicie dwóch centralnych gwiazd, co mogło sprawić, że rozbudowane cząsteczki nie miały czasu na uformowanie się. Zaś ze względu na uproszczoną strukturę światło z obu gwiazd dociera do bardziej oddalonych miejsc. Dlatego właśnie możemy zauważyć te podobne do chmur słabe pierścienie.
Widowisko widoczne na zdjęciach będzie się zmieniać jeszcze przez wiele tysiącleci, a formuje się już od co najmniej 4000 lat.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
• science.nasa.gov: With NASA’S Webb, Dying Star’s Energetic Display Comes Into Full Focus
10 maja 2025
Zdjęcie w tle: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
https://astronet.pl/badania/mglawica-pl ... esa-webba/
2025-05-10. Zuzanna Karasek
Mgławica planetarna NGC 1514, położona około 1500 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Byka, jest badana przez astronomów od końca XVIII wieku. Pierwszym z nich był jej odkrywca, William Herschel. Jego próby rozdzielenia na pojedyncze gwiazdy w obrębie jednej gromady tego, co zobaczył, się nie powiodły – był to pierwszy obiekt na niebie wyglądający na naprawdę zachmurzony. Badacz zapisał to w 1790 roku.
Obecnie obraz mgławicy jest znacznie wyraźniejszy. Przyczyniły się do tego dane w podczerwieni pochodzące z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, za pomocą którego zostało wykonane zdjęcie obiektu (widoczne poniżej). Okazało się, że jego pierścienie, możliwe do zobaczenia jedynie w świetle podczerwonym, przypominają ułożone w splątane wzory „rozmyte” skupiska. Natomiast sieć bardziej wyraźnych otworów znajdująca się w pobliżu centralnych gwiazd, ukazuje miejsce przebicia się szybszej materii.
Mike Ressler, naukowiec i badacz pracujący nad MIRI (Mid-Infrared Instrument) Webba w położonym w południowej Kalifornii Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA, przyznał, że przed pojawieniem się teleskopu Webba niemożliwe było nie tylko zaobserwowanie wspomnianej materii w sposób tak wyraźny, ale przede wszystkim dostrzeżenie jej większej części. To właśnie Ressler odkrył w 2010 roku pierścienie wokół NGC 1514 poprzez zbadanie obrazu z WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer).
„Dzięki danym z MIRI możemy teraz dokładnie analizować burzliwą naturę tej mgławicy”, stwierdził.
W centrum mgławicy znajdują się dwie gwiazdy, które w obserwacji Webba postrzegane są jako jedna, podkreślone lśniącymi pikami dyfrakcyjnymi i zakryte pomarańczowym łukiem pyłu. Podążają one po wydłużonej, wąskiej dziewięcioletniej orbicie.
W 2017 roku David Jones, naukowiec w Instytucie Astrofizyki na Wyspach Kanaryjskich, udowodnił, że w środku mgławicy znajduje się podwójny układ gwiazd. Jedna z nich niegdyś była kilka razy bardziej masywna od Słońca i to właśnie ona w największym stopniu przyczyniła się do stworzenia tego widoku. Według astronoma gwiazda zwiększała swoją objętość podczas ewolucji, odrzucając jednocześnie warstwy pyłu i gazu w postaci gęstego i bardzo powolnego wiatru gwiazdowego. Po wydaleniu swoich zewnętrznych warstw zostawiła po sobie jedynie gorące, zwarte jądro. Jest teraz białym karłem, dlatego jej wiatry gwiazdowe przyspieszyły i osłabły. Mogło to spowodować zgromadzenie materiału w formie cienkich powłok.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba należący do NASA wykonał najdokładniejszy do tej pory obraz mgławicy planetarnej NGC 1514 dzięki swoim unikalnym obserwacjom w średniej podczerwieni. Webb ukazuje jej pierścienie jako misterne skupiska pyłu. Łatwiej jest również zobaczyć otwory wycięte w centralnym jasnoróżowym obszarze.
Według obserwacji Webba mgławica jest nachylona pod kątem 60 stopni, co sprawia, że wygląda jak puszka, z której wylewa się płyn. Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że kształt NGC 1514 ma wygląd klepsydry z odciętymi końcami. Śladów zwężonej „talii” można się doszukiwać w pobliżu prawego dolnego i lewego górnego rogu – tam pył tworzy płytkie smugi w kształcie litery „V” i jest koloru pomarańczowego.
Jones wyjaśnia, co mogło się przyczynić do uformowania takich konturów:
„Podczas gdy gwiazda była w szczytowym momencie utraty materii, jej towarzysz mógł się do niej bardzo mocno zbliżyć”.
Dodał również, że skutkiem takiego spotkania może być powstawanie niespodziewanych kształtów i utworzenie pierścieni zamiast sfery.
Najlepiej zauważalne są kontury NGC 1514, jednak warto też wspomnieć o części trójwymiarowego kształtu klepsydry, jaką są jej „boki”. Mowa tu o półprzezroczystych, przyćmionych pomarańczowych chmurach między jej pierścieniami. Stanowią one ciało mgławicy.
Dwa obrazy NGC 1514 w podczerwieni. Po lewej obserwacja z Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE) od NASA. Po prawej bardziej dopracowany obraz z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba NASA.
Dwa wspomniane wcześniej pierścienie wydają się bardziej rozproszone u góry po prawej i u dołu po lewej ze względu na to, że w obserwacjach Webba oświetlone są nierównomiernie. Wyglądają też na nierówne lub rozmyte. Według Resslera w ich skład wchodzą głównie bardzo małe ziarna pyłu.
„Kiedy te ziarna uderza światło ultrafioletowe pochodzące z białego karła, nagrzewają się bardzo nieznacznie, co naszym zdaniem sprawia, że są wystarczająco ciepłe, aby zostać wykryte przez Webba w średniej podczerwieni”, mówi.
Co ciekawe, oprócz pyłu teleskop wykrył w różowym, grudkowatym środku obecność tlenu, głównie na krawędziach otworów bądź pęcherzyków.
Ponadto w innych mgławicach planetarnych powszechnie występują związki takie jak przypominające dym policykliczne węglowodory aromatyczne, węgiel oraz jego bardziej złożone wersje. W NGC 1514 jednak żadnego z nich nie wykryto. Wydzielona materia wymieszała się w orbicie dwóch centralnych gwiazd, co mogło sprawić, że rozbudowane cząsteczki nie miały czasu na uformowanie się. Zaś ze względu na uproszczoną strukturę światło z obu gwiazd dociera do bardziej oddalonych miejsc. Dlatego właśnie możemy zauważyć te podobne do chmur słabe pierścienie.
Widowisko widoczne na zdjęciach będzie się zmieniać jeszcze przez wiele tysiącleci, a formuje się już od co najmniej 4000 lat.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
• science.nasa.gov: With NASA’S Webb, Dying Star’s Energetic Display Comes Into Full Focus
10 maja 2025
Zdjęcie w tle: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
https://astronet.pl/badania/mglawica-pl ... esa-webba/
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Wystarczy jedno potężne zderzenie, a planeta będzie dźwięczeć przez miliony lat
2025-05-10. Radek Kosarzycki
Chaotyczną naturę wczesnego Układu Słonecznego najłatwiej można zobaczyć, przyglądając się usianej kraterami powierzchni Księżyca. Na wczesnym etapie formowania się naszego układu planetarnego w wewnętrznej części układu bezustannie dochodziło do zderzeń między planetami a mniejszymi i większymi meteoroidami, planetoidami, kometami i planetezymalami. Wszystko wskazuje na to, że taką fazę przechodzi każdy formujący się układ planetarny. W najnowszym badaniu naukowcy postanowili sprawdzić za pomocą symulacji, co się dzieje, gdy zderzają się dwie masywne planety oraz czy ślady takiego zdarzenia da się odkryć miliony lat później.
Naukowcy skupili się na zrozumieniu dwóch podstawowych pytań: Czy masywne uderzenia planet generują silne i długotrwałe fale sejsmiczne wewnątrz planety oraz, czy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) byłby w stanie je wykryć. Owszem, warto tutaj przypomnieć, że teleskop Webba nie jest w stanie bezpośrednio wykrywać fal sejsmicznych. Naukowcy jednak są przekonani, że takie fale można byłoby wykryć w delikatnych zmianach jasności planety, którą już JWST jest w stanie obserwować z niespotykaną precyzją.
Aby to zbadać, naukowcy badali w symulacjach scenariusz, w którym młoda planeta gazowa o masie Neptuna zderza się ze starszą i znacznie masywniejszą planetą gazową. Model ten opierał się na planecie Beta Pictoris b, czyli na młodej i niezwykle masywnej planecie. Według dostępnych informacji, Beta Pictoris b to planeta o masie 13 razy większej od Jowisza. Jej wiek natomiast szacuje się na zaledwie 12 do 20 milionów lat. Dotychczasowe badania wykazały, że planeta ta jest bogata w ciężkie pierwiastki, co może wskazywać na to, że na etapie formowania pochłaniała wiele mniejszych, bogatych w metale ciał planetarnych.
W symulacji planeta o masie 17 Ziemi uderza w Beta Pictoris b, dodając znaczną masę i pęd. To uderzenie wywołuje szeroką paletę oscylacji sejsmicznych — wibracji na skalę planetarną, które, według badań, mogą trwać przez miliony lat. Owe fale sejsmiczne powodują zmiany w ogólnej jasności planety, które JWST mógłby wykryć, gdyby uderzenie miało miejsce w ciągu ostatnich 9 do 18 milionów lat.
Badania sugerują, że te długotrwałe wibracje oferują nowy sposób badania wnętrz odległych planet. Fale sejsmiczne niosą cenne informacje o wewnętrznej strukturze planety, a pomiar ich częstotliwości może ujawnić dane o ogólnej gęstości planety. To podejście zapewnia pośrednią, ale skuteczną metodę badania planet, które w przeciwnym razie są zbyt daleko, aby można je było bezpośrednio zmierzyć.
Co więcej, oscylacje sejsmiczne mogą potencjalnie pomóc w identyfikacji warstw wnętrza egzoplanet. Podczas gdy metody oparte na grawitacji są ograniczone do planet w naszym własnym układzie słonecznym, ta technika oparta na falach sejsmicznych może rozszerzyć takie badania na planety krążące wokół innych gwiazd.
Naukowcy wskazują również, że uderzenia nie są jedynym źródłem wibracji planetarnych. Niektóre masywne egzoplanety, szczególnie te na wysoce eliptycznych orbitach, znane jako „gorące” lub „ciepłe” Jowisze, mogą doświadczać sił pływowych ze strony swoich gwiazd macierzystych, wystarczająco silnych, aby wzbudzić podobną aktywność sejsmiczną. Te oddziaływania pływowe mogą wzmacniać podstawowe tryby oscylacji, prowadząc do wykrywalnych fluktuacji w świetle podczerwonym.
Naukowcy wskazują zatem, że aktywność sejsmiczna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana kolizjami, czy oddziaływaniami grawitacyjnymi, może być kluczowym narzędziem w powstającej dziedzinie sejsmologii egzoplanetarnej — oferując unikalny wgląd we wnętrza i historię odległych globów.
Źródło: arXiv
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/wibr ... gzoplanet/
2025-05-10. Radek Kosarzycki
Chaotyczną naturę wczesnego Układu Słonecznego najłatwiej można zobaczyć, przyglądając się usianej kraterami powierzchni Księżyca. Na wczesnym etapie formowania się naszego układu planetarnego w wewnętrznej części układu bezustannie dochodziło do zderzeń między planetami a mniejszymi i większymi meteoroidami, planetoidami, kometami i planetezymalami. Wszystko wskazuje na to, że taką fazę przechodzi każdy formujący się układ planetarny. W najnowszym badaniu naukowcy postanowili sprawdzić za pomocą symulacji, co się dzieje, gdy zderzają się dwie masywne planety oraz czy ślady takiego zdarzenia da się odkryć miliony lat później.
Naukowcy skupili się na zrozumieniu dwóch podstawowych pytań: Czy masywne uderzenia planet generują silne i długotrwałe fale sejsmiczne wewnątrz planety oraz, czy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) byłby w stanie je wykryć. Owszem, warto tutaj przypomnieć, że teleskop Webba nie jest w stanie bezpośrednio wykrywać fal sejsmicznych. Naukowcy jednak są przekonani, że takie fale można byłoby wykryć w delikatnych zmianach jasności planety, którą już JWST jest w stanie obserwować z niespotykaną precyzją.
Aby to zbadać, naukowcy badali w symulacjach scenariusz, w którym młoda planeta gazowa o masie Neptuna zderza się ze starszą i znacznie masywniejszą planetą gazową. Model ten opierał się na planecie Beta Pictoris b, czyli na młodej i niezwykle masywnej planecie. Według dostępnych informacji, Beta Pictoris b to planeta o masie 13 razy większej od Jowisza. Jej wiek natomiast szacuje się na zaledwie 12 do 20 milionów lat. Dotychczasowe badania wykazały, że planeta ta jest bogata w ciężkie pierwiastki, co może wskazywać na to, że na etapie formowania pochłaniała wiele mniejszych, bogatych w metale ciał planetarnych.
W symulacji planeta o masie 17 Ziemi uderza w Beta Pictoris b, dodając znaczną masę i pęd. To uderzenie wywołuje szeroką paletę oscylacji sejsmicznych — wibracji na skalę planetarną, które, według badań, mogą trwać przez miliony lat. Owe fale sejsmiczne powodują zmiany w ogólnej jasności planety, które JWST mógłby wykryć, gdyby uderzenie miało miejsce w ciągu ostatnich 9 do 18 milionów lat.
Badania sugerują, że te długotrwałe wibracje oferują nowy sposób badania wnętrz odległych planet. Fale sejsmiczne niosą cenne informacje o wewnętrznej strukturze planety, a pomiar ich częstotliwości może ujawnić dane o ogólnej gęstości planety. To podejście zapewnia pośrednią, ale skuteczną metodę badania planet, które w przeciwnym razie są zbyt daleko, aby można je było bezpośrednio zmierzyć.
Co więcej, oscylacje sejsmiczne mogą potencjalnie pomóc w identyfikacji warstw wnętrza egzoplanet. Podczas gdy metody oparte na grawitacji są ograniczone do planet w naszym własnym układzie słonecznym, ta technika oparta na falach sejsmicznych może rozszerzyć takie badania na planety krążące wokół innych gwiazd.
Naukowcy wskazują również, że uderzenia nie są jedynym źródłem wibracji planetarnych. Niektóre masywne egzoplanety, szczególnie te na wysoce eliptycznych orbitach, znane jako „gorące” lub „ciepłe” Jowisze, mogą doświadczać sił pływowych ze strony swoich gwiazd macierzystych, wystarczająco silnych, aby wzbudzić podobną aktywność sejsmiczną. Te oddziaływania pływowe mogą wzmacniać podstawowe tryby oscylacji, prowadząc do wykrywalnych fluktuacji w świetle podczerwonym.
Naukowcy wskazują zatem, że aktywność sejsmiczna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana kolizjami, czy oddziaływaniami grawitacyjnymi, może być kluczowym narzędziem w powstającej dziedzinie sejsmologii egzoplanetarnej — oferując unikalny wgląd we wnętrza i historię odległych globów.
Źródło: arXiv
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/wibr ... gzoplanet/
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Mini-księżyce Ziemi mogą być kawałkami Księżyca
2025-05-11. Krzysztof Kanawka
Nie planetoidy a Księżyc!
Nasz Księżyc może być głównym źródłem mini-księżyców.
Choć wydaje się to być zaskakujące, Ziemia dość często przechwytuje małe obiekty, które przez chwilę stają się “drugimi księżycami”. Pierwszy taki przypadek to obiekt o oznaczeniu 1991 VG, po czym odkryto obiekt 2006 RH120 (który krążył wokół naszej planety od lipca 2006 do lipca 2007), a następnie odkryto mini-księżyc 2020 CD3, a w 2022 roku odkryto obiekt o oznaczeniu 2022 NX1, który prawdopodobnie w 2051 roku przez chwilę zostanie przechwycony przez pole grawitacyjne Ziemi. Pod koniec 2024 roku wokół Ziemi przez prawie dwa miesiące krążył obiekt o oznaczeniu 2024 PT5.
Jak na razie nie jest lepiej znana populacja takich “mini księżyców”, choć wydaje się, że takie meteoroidy lub małe planetoidy dość często są przechwytywane przez naszą planetę. Publikacja z 2012 roku sugeruje, że w każdej chwili wokół Ziemi może krążyć przechwycony mały “drugi księżyc” o średnicy większej od 1 metra. Przeciętnie czasowo przechwycony satelita wykonuje 2,88 (±0,82) obiegu wokół Ziemi w czasie 286 (±18) dni.
Skąd pochodzą mini-księżyce Ziemi?
W styczniu 2025 zespół naukowców pod przewodnictwem Theodore Kareta z Lowell Observatory zaprezentował wyniki obserwacji spektroskopowych planetoidy 2024 PT5. Obserwacje wykonano w sierpniu 2024 za pomocą dwóch obserwatoriów na zakresie wizualnym i w bliskiej podczerwieni.
Uzyskane spektra nie przypominają typowych grup planetoid z Pasa Planetoid, a jest zbliżone do wielu próbek skał księżycowych. Podstawową różnicą jest obecność piroksenów (minerały skałotwórcze powszechne na Księżycu), podczas gdy bardziej spodziewano by się detekcji minerałów z grupy oliwinów.
Wyniki sugerują, że 2024 PT5 jest odłamkiem naszego Księżyca, który znalazł się w przestrzeni kosmicznej w wyniku impaktu innego obiektu.
Nie jest to pierwszy taki przypadek. Planetoida 2016 HO3 jest także z dużym prawdopodobieństwem małym odłamkiem naszego Księżyca. Te dwa przypadki – których spektra są wynikiem dalszych dokładnych obserwacji – wyraźnie wskazują, że wiele obiektów krążących po orbitach zbliżonych do Ziemi to fragmenty naszego Srebrnego Globu.
(AJL)
https://kosmonauta.net/2025/05/mini-ksi ... -ksiezyca/
2025-05-11. Krzysztof Kanawka
Nie planetoidy a Księżyc!
Nasz Księżyc może być głównym źródłem mini-księżyców.
Choć wydaje się to być zaskakujące, Ziemia dość często przechwytuje małe obiekty, które przez chwilę stają się “drugimi księżycami”. Pierwszy taki przypadek to obiekt o oznaczeniu 1991 VG, po czym odkryto obiekt 2006 RH120 (który krążył wokół naszej planety od lipca 2006 do lipca 2007), a następnie odkryto mini-księżyc 2020 CD3, a w 2022 roku odkryto obiekt o oznaczeniu 2022 NX1, który prawdopodobnie w 2051 roku przez chwilę zostanie przechwycony przez pole grawitacyjne Ziemi. Pod koniec 2024 roku wokół Ziemi przez prawie dwa miesiące krążył obiekt o oznaczeniu 2024 PT5.
Jak na razie nie jest lepiej znana populacja takich “mini księżyców”, choć wydaje się, że takie meteoroidy lub małe planetoidy dość często są przechwytywane przez naszą planetę. Publikacja z 2012 roku sugeruje, że w każdej chwili wokół Ziemi może krążyć przechwycony mały “drugi księżyc” o średnicy większej od 1 metra. Przeciętnie czasowo przechwycony satelita wykonuje 2,88 (±0,82) obiegu wokół Ziemi w czasie 286 (±18) dni.
Skąd pochodzą mini-księżyce Ziemi?
W styczniu 2025 zespół naukowców pod przewodnictwem Theodore Kareta z Lowell Observatory zaprezentował wyniki obserwacji spektroskopowych planetoidy 2024 PT5. Obserwacje wykonano w sierpniu 2024 za pomocą dwóch obserwatoriów na zakresie wizualnym i w bliskiej podczerwieni.
Uzyskane spektra nie przypominają typowych grup planetoid z Pasa Planetoid, a jest zbliżone do wielu próbek skał księżycowych. Podstawową różnicą jest obecność piroksenów (minerały skałotwórcze powszechne na Księżycu), podczas gdy bardziej spodziewano by się detekcji minerałów z grupy oliwinów.
Wyniki sugerują, że 2024 PT5 jest odłamkiem naszego Księżyca, który znalazł się w przestrzeni kosmicznej w wyniku impaktu innego obiektu.
Nie jest to pierwszy taki przypadek. Planetoida 2016 HO3 jest także z dużym prawdopodobieństwem małym odłamkiem naszego Księżyca. Te dwa przypadki – których spektra są wynikiem dalszych dokładnych obserwacji – wyraźnie wskazują, że wiele obiektów krążących po orbitach zbliżonych do Ziemi to fragmenty naszego Srebrnego Globu.
(AJL)
https://kosmonauta.net/2025/05/mini-ksi ... -ksiezyca/
-
- VIP
- Posty: 20864
- Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
- Polubił: 1 time
- Polubiane: 32 times
Re: Wiadomości astronomiczne z internetu
Ta czarna dziura robi coś kompletnie niespodziewanego. Astronomowie dostrzegli, jak dopada swoją ofiarę
2025-05-11. Aleksander Kowal
Natura czarnych dziur jest iście fascynująca i bez względu na to, jak wiele informacji naukowcy gromadzą na ich temat, to takie obiekty wciąż zaskakują. Niedawno przedstawiciele NASA poinformowali o zarejestrowaniu zjawiska, które dostarczyło im wiedzy na temat istnienia pewnego wyjątkowo osobliwego obiektu.
Początek całej historii wiązał się z tzw. rozerwaniem pływowym, w ramach którego gwiazda została pochłonięta przez czarną dziurę oddaloną o około 600 milionów lat świetlnych. Wydarzenie to określono mianem AT2024tvd, a autorzy najnowszych badań w tej sprawie zamieszczą artykuł o swoich ustaleniach na łamach The Astrophysical Journal Letters.
Wykrywanie czarnych dziur jest wyjątkowo trudnym zadaniem. Nie emitują one światła, a zamiast tego są w stanie je pochłaniać. Ich przyciąganie grawitacyjne jest bowiem tak silne, że nic nie może mu się oprzeć. O ile dojdzie do przekroczenia magicznej granicy zwanej horyzontem zdarzeń. Jednym z niewielu sposobów na śledzenie takich obiektów jest wykrywanie wydarzeń, w ramach których pożerają na przykład gwiazdy.
Przekonali się o tym astronomowie korzystający z kilku różnych teleskopów, takich jak Hubble, Chanda czy NRAO. Tym sposobem nie tylko lepiej zrozumieli wydarzenie AT2024tvd, ale dodatkowo zorientowali się, iż tamtejsza czarna dziura jest przesunięta względem środka galaktyki. W toku prowadzonych ekspertyz doszli do wniosku, że śledzona przez nich czarna dziura ma masę miliona Słońc i aktywnie pochłania okoliczną materię.
Oddalona o około 600 milionów lat świetlnych czarna dziura, którą wykryto za sprawą zdarzenia AT2024tvd, jest przesunięta względem centrum swojej galaktyki
Szczególnie nietypowo brzmi wspomniane przesunięcie, ponieważ wszystkie dotychczasowe przykład rozerwania pływowego były łączone z supermasywnymi czarnymi dziurami znajdującymi się w centrach swoich galaktyk. Tutaj mówimy o zgoła odmiennej sytuacji, ponieważ tamtejsza galaktyka posiada inną, stukrotnie masywniejszą czarną dziurę w swoim sercu. AT2024tvd miało natomiast miejsce około 2600 lat świetlnych od tego obszaru.
Mówimy więc o osobnej, znacznie mniejszych rozmiarów czarnej dziurze, która przemieszcza się w obrębie swojej galaktyki. Nie jest grawitacyjnie związana ze 100-krotnie masywniejszą, zlokalizowaną w centrum. Niewykluczone, iż w przyszłości się to zmieni, w efekcie czego oba obiekty zostaną ze sobą powiązane grawitacyjnie.
Jedną z cennych lekcji płynących z przeprowadzonych w ostatnim czasie badań jest to, że astronomowie dysponują teraz skutecznym narzędziem do identyfikacji czarnych dziur – w szczególności tych wędrujących, wyjątkowo niewidocznych. Nie wiadomo, co dokładnie sprawiło, że główna bohaterka całej historii opuściła centrum swojej galaktyki. Być może została z niej wyrzucona za sprawą oddziaływań z dwoma innymi, masywnymi obiektami. Poza tym astronomowie dopuszczają scenariusz, w którym ta czarna dziura jest pozostałością mniejszej galaktyki, która połączyła się z galaktyką macierzystą ponad miliard lat temu.
https://www.chip.pl/2025/05/uzycie-ai-s ... blem-praca
2025-05-11. Aleksander Kowal
Natura czarnych dziur jest iście fascynująca i bez względu na to, jak wiele informacji naukowcy gromadzą na ich temat, to takie obiekty wciąż zaskakują. Niedawno przedstawiciele NASA poinformowali o zarejestrowaniu zjawiska, które dostarczyło im wiedzy na temat istnienia pewnego wyjątkowo osobliwego obiektu.
Początek całej historii wiązał się z tzw. rozerwaniem pływowym, w ramach którego gwiazda została pochłonięta przez czarną dziurę oddaloną o około 600 milionów lat świetlnych. Wydarzenie to określono mianem AT2024tvd, a autorzy najnowszych badań w tej sprawie zamieszczą artykuł o swoich ustaleniach na łamach The Astrophysical Journal Letters.
Wykrywanie czarnych dziur jest wyjątkowo trudnym zadaniem. Nie emitują one światła, a zamiast tego są w stanie je pochłaniać. Ich przyciąganie grawitacyjne jest bowiem tak silne, że nic nie może mu się oprzeć. O ile dojdzie do przekroczenia magicznej granicy zwanej horyzontem zdarzeń. Jednym z niewielu sposobów na śledzenie takich obiektów jest wykrywanie wydarzeń, w ramach których pożerają na przykład gwiazdy.
Przekonali się o tym astronomowie korzystający z kilku różnych teleskopów, takich jak Hubble, Chanda czy NRAO. Tym sposobem nie tylko lepiej zrozumieli wydarzenie AT2024tvd, ale dodatkowo zorientowali się, iż tamtejsza czarna dziura jest przesunięta względem środka galaktyki. W toku prowadzonych ekspertyz doszli do wniosku, że śledzona przez nich czarna dziura ma masę miliona Słońc i aktywnie pochłania okoliczną materię.
Oddalona o około 600 milionów lat świetlnych czarna dziura, którą wykryto za sprawą zdarzenia AT2024tvd, jest przesunięta względem centrum swojej galaktyki
Szczególnie nietypowo brzmi wspomniane przesunięcie, ponieważ wszystkie dotychczasowe przykład rozerwania pływowego były łączone z supermasywnymi czarnymi dziurami znajdującymi się w centrach swoich galaktyk. Tutaj mówimy o zgoła odmiennej sytuacji, ponieważ tamtejsza galaktyka posiada inną, stukrotnie masywniejszą czarną dziurę w swoim sercu. AT2024tvd miało natomiast miejsce około 2600 lat świetlnych od tego obszaru.
Mówimy więc o osobnej, znacznie mniejszych rozmiarów czarnej dziurze, która przemieszcza się w obrębie swojej galaktyki. Nie jest grawitacyjnie związana ze 100-krotnie masywniejszą, zlokalizowaną w centrum. Niewykluczone, iż w przyszłości się to zmieni, w efekcie czego oba obiekty zostaną ze sobą powiązane grawitacyjnie.
Jedną z cennych lekcji płynących z przeprowadzonych w ostatnim czasie badań jest to, że astronomowie dysponują teraz skutecznym narzędziem do identyfikacji czarnych dziur – w szczególności tych wędrujących, wyjątkowo niewidocznych. Nie wiadomo, co dokładnie sprawiło, że główna bohaterka całej historii opuściła centrum swojej galaktyki. Być może została z niej wyrzucona za sprawą oddziaływań z dwoma innymi, masywnymi obiektami. Poza tym astronomowie dopuszczają scenariusz, w którym ta czarna dziura jest pozostałością mniejszej galaktyki, która połączyła się z galaktyką macierzystą ponad miliard lat temu.
https://www.chip.pl/2025/05/uzycie-ai-s ... blem-praca